Tatry z dziećmi (cz. 11): Wycieczka w Pieniny - Spływ Dunajcem

W Pieniny kiedyś na pewno wybierzemy się kiedyś na co najmniej kilka dni, tyle tam wspaniałych szlaków i atrakcyjnych miejsc do zobaczenia, do pokazania dzieciom! Póki co, będąc w Zakopanem, wybraliśmy się na jednodniową wycieczkę w sąsiadujące z Tatrami pasmo Pienin, aby zapoznać dzieci z bodajże największą atrakcją tych gór - spływem Dunajcem.

Sierpniowy upalny dzień, szczyt sezonu turystycznego, w prognozie brak zapowiedzi burz. Chociaż do każdej wycieczki staramy się przygotować, czytając chociażby w internecie różne informacje i wskazówki, nigdzie nie przeczytaliśmy, że oczekiwanie w kolejce do spływu może samo w sobie w taki dzień zająć kilka godzin. Niniejszym tutaj Was o tym informujemy...

Garść informacji praktycznych:

  • Spływ odbywa się tratwami, kierowanymi przez flisaków. Przystań początkowa mieści się w miejscowości Sromowce Wyżne, zaś przystań końcowa - w Szczawnicy. 

  • W Zakopanem na każdym kroku biją po oczach reklamy "spływu Dunajcem". Są to oferty biur podróży pośredniczących w spływie. Z umówionego miejsca busik zabierze Was do przystani w Sromowcach, gdzie na umówioną godzinę są już zarezerwowane tratwy. Na jedną z nich wsiadacie, spływacie Dunajcem do Szczawnicy, skąd busik Was zabiera z powrotem do Zakopanego. Rozwiązanie to wydaje się wygodne, a do tego ma wielką zaletę polegającą na tym, że nie czekacie w kolejce po bilety na spływ, lecz w miarę na bieżąco wsiadacie na tratwę. Wady? Po pierwsze, jest drożej niż organizując sobie taką wycieczkę samemu, a po drugie, pozbawia Was jakiejkolwiek swobody spędzenia czasu po odbyciu spływu, o czym poniżej.

  • Jak zorientowaliśmy się na miejscu, stanąwszy w dłuuuugiej kolejce do kasy biletowej, kolejka ta wynika przede wszystkim z tego, że gdy z rana wszystkie tratwy wypłynęły, potrzeba czasu, aby dopłynęły do Szczawnicy, a następnie na lawetach zostały z powrotem przetransportowane do Sromowiec i złożone, aby móc wyruszyć w ponowny rejs. Rozwiązaniem tego problemu może być dotarcie na przystań początkową z samego rana, ponoć wtedy kolejka jest minimalna.

  • Bilety na spływ można zakupić z wyprzedzeniem online. My na takie rozwiązanie nie zdecydowaliśmy się obawiając się pogody, bo gdyby trafić na burzę podczas spływu, to nie tylko słabe są widoki, ale też i niebezpiecznie jest na wodzie podczas wyładowań atmosferycznych. Dziadkowie do dziś wspominają, jak to płynęli spływem z małą wówczas Mamą i nadciągnęła burza - złe wspomnienia pozostały im na zawsze w pamięci! 

  • Aby jakoś pożytecznie wykorzystać czas oczekiwania na bilety, Tata z Julkiem i Adasiem pojechali, zostawiając Mamę na straży w kolejce, do pobliskiej Nidzicy, gdzie znajduje się zamek oraz zapora wodna. Niestety, tam okazało się, że biletów na wejście do zamku również nie ma, najbliższe wolne wejścia za 2 godziny, więc zamek można było zobaczyć jedynie z zewnątrz. Na szczęście na zaporę nie ma żadnych biletów czy ograniczeń przepustowości i chłopcy mogli swobodnie sobie po niej się przespacerować i pooglądać piękne widoki gór dookoła jeziora. 

  • Czy spływ jest fajną atrakcją dla dzieci? Tak i nie. Tak, bo to coś niezwykłego - chłopcy byli bardzo ciekawi jak wygląda tratwa, którą będą płynąć. Podczas spływu mierzyli flisacki strój, wypatrywali ryb w wodzie i zgadywali rozwiązania zagadek zadawanych przez flisaka - po której stronie będziemy mijali daną górę. Nie, bo ... był za długi. Od przystani w Sromowcach Wyżnych do Szczawnicy trwał ok. 1h45min (czas może się nieco różnic w zależności od stanu wody w rzece), a to niestety było za dużo na cierpliwość Adasia i Julka, której starczyło do mniej więcej połowy spływu. 

  • Konkurencyjny spływ Dunajcem organizują Słowacy. Przystań początkowa znajduje się w Czerwonym Klasztorze na Słowacji, a końcowa - nieco przed Szczawnicą. Jednak słowackich tratw jest kilka razy mniej niż polskich, więc szansa, że tam będzie łatwiej dostać się na spływ, gdy w polskiej przystani jest kolejka, nie są duże.

Powrót ze Szczawnicy do Sromowiec rowerami 

Wysiadacie w Szczawnicy z tratwy, i co dalej? Do przystani początkowej w Sromowcach możecie oczywiście wrócić busikiem, których nie brak w okolicy przystani końcowej spływu Dunajcem. Znajoma opowiedziała nam przed wyjazdem jednak o innym rozwiązaniu - rowerowa wycieczka wzdłuż Dunajca (dzięki Martuś!). Idealne dla dzieci, które po siedzeniu niemal dwóch godzin na tratwie rozpiera energia!

Gdy wsiadaliśmy na tratwę z własnymi kaskami rowerowymi przypiętymi do plecaków, mina flisaka była bezcenna! Chyba myślał, że uznaliśmy sam spływ Dunajcem za na tyle niebezpieczny, że potrzebne będą aż kaski!

Gdy opuściliśmy tratwę w Szczawnicy, szybko namierzyliśmy kilka wypożyczalni rowerów (najlepiej przejść mostem na drugą stronę Dunajca i zaraz za mostem skręcić w prawo - tu wypożyczalnie znajdują się jedna obok drugiej). System jest dobrze opracowany - wypożyczając rowery w Szczawnicy dostajecie adres wypożyczalni w Sromowcach Niżnych, pod którym macie je oddać. 

Rowerów jest w bród, bez problemu dobierzecie odpowiedni rozmiar nie tylko dla dorosłych, ale i dla dzieci. Widzieliśmy również dostępne rowerowe foteliki dziecięce, przyczepki czy rowery na tzw. sztywnym holu. 

Na zwrot rowerów w Sromowcach macie 2 godziny. Jak już wspomnieliśmy, dostajecie adres wypożyczalni, w której macie rowery zwrócić, kwitek do zwrotu, a także numer telefonu "na wszelki wypadek".

Aby dojechać do drogi rowerowej, musicie rowerami wrócić przez most w okolice przystani końcowej tratw i stamtąd już prowadzi ścieżka wzdłuż rzeki. Jej wielką zaletą jest to, że prawie na całej długości to wyłącznie ścieżka rowerowa, a więc nie jest współdzielona z ruchem samochodowym, zatem z tego punktu widzenia jest bardzo bezpieczna. Wiedzie ona wzdłuż Dunajca, głównie w cieniu drzew, więc nawet w tak upalny dzień, w który jechaliśmy, było przyjemnie rześko i nie zmęczyliśmy się. W większości ścieżka prowadzi po płaskim terenie lub po lekkim wzniesieniu, a mocniejszych podjazdów jest zaledwie kilka. 

Przejechanie całej trasy w górę Dunajca do miejsca zwrotu zajęło nam ok. 1h45 minut (ok. 12 km). Uważamy jednak, że popełniliśmy pewien błąd. Otóż co prawda chłopcy pięknie i bardzo dzielnie pokonali całą tę trasę, a na szczególne brawa zasługuje Julek, który bohatersko jechał na niewielkim rowerku (koła 14 cali), to jednak żałujemy, że Julka nie wzięliśmy na sztywny hol. On sam bardzo chciał samodzielnie jechać i naprawdę przez całą drogę był super dzielnym rowerzystą, jednak nas kosztowało to sporo stresu. A to dlatego, że trasa wiedzie po mocno wyboistej ziemnej drodze, często dość wąskiej (szczególnie, gdy trzeba się mijać z licznymi innymi grupami rowerowymi), a co najgorsze - nad samą rzeką, bez jakichkolwiek barierek czy zabezpieczeń. Tak małe kółka na wybojach podatne były na chwiejność i wielokrotnie z trwogą patrzyłam, żeby Julka nie wyrzuciło w przepaść, w dół do rzeki! Nie dało się zabezpieczać go własnym rowerem od strony rzeki, bo najczęściej, jak już wspomnieliśmy, ścieżka jest na to za wąska. Z Adasia rowerem (wypożyczyliśmy dla niego taki z kołami 24 cale) już tego problemu nie było, kamienie na drodze nie sprawiały żadnych trudności. Przez pryzmat naszych doświadczeń zatem sugerowalibyśmy, żeby w przypadku młodszych dzieci, które nawet, tak jak Julek, dobrze sobie już radzą na dwóch kółkach, rozważyć wiezienie ich, jeśli nie w foteliku czy przyczepce, to przynajmniej na sztywnym holu. 

Poza tym, o czym wspomnieliśmy, wycieczka rowerowa w górę Dunajca jest świetnym pomysłem. Jeszcze raz zobaczyć można piękne góry otaczające Dunajec, które widzieliście już z tratwy, nacieszyć się pięknem przyrody. 

Pod koniec trasy docieracie do Czerwonego Klasztoru na Słowacji, gdzie w krótkim fragmencie droga rowerowa biegnie wzdłuż ulicy, po czym przekraczacie bardzo malowniczy most z pylonami, przejeżdżając na polską stronę Dunajca. 

Wypożyczalnia, w której zwracacie rowery znajduje się w Sromowcach Niżnych, a przystań początkowa tratw jest w Sromowcach Wyżnych. Tym samym, po oddaniu rowerów, aby dotrzeć do samochodu, który mieliśmy na parkingu przy przystani w Sromowcach Wyżnych, dojechaliśmy tam busikiem, który kursuje między miejscowościami (nie wiemy jaki dokładnie ma on rozkład, my czekaliśmy na przystanku dosłownie minutę, chociaż był już prawie wieczór, a przejazd zajął kilka minut).

W nasze wpisy wkładamy dużo pracy, aby były one jak najbardziej praktyczne i użyteczne innym aktywnym rodzinom. Na naszym blogu znajdziecie mnóstwo wpisów - bezpłatnych kompleksowych przewodników po najciekawszych miejscach i atrakcjach w kolejnych regionach Polski i innych krajach, a wszystko pod kątem odkrywania tych miejsc z dziećmi. 
Jeśli ten wpis jest dla Was przydatny, jeśli pomogliśmy Wam w organizacji rodzinnej wyprawy, prosimy, odwzajemnijcie się polubieniem nas na fb, tu: link. Was to kliknięcie lajka nic nie kosztuje, za to my dzięki temu widzimy, że nasza pomoc innym w organizacji fajnego rodzinnego czasu ma sens!

Zamek w Nidzicy

Komentarze

Copyright © Family Adventures