Pompeje, czyli gdzie starożytność zatrzymała się na wieki

Pompeje to miejsce, które pobudza wyobraźnię. O ile bowiem w wielu kompleksach architektonicznych trudno sobie wyobrazić jak wyglądały dawne budowle na podstawie zachowanych kilku kamieni czy kolumn, o tyle turyści w Pompejach mają możliwość poczuć się jak dawni mieszkańcy Imperium Rzymskiego, spacerując po znakomicie zachowanym starożytnym mieście.

Do Pompei wybraliśmy się na jednodniową wyprawę podczas naszego pobytu w Rzymie. Rano z prędkością dochodzącą momentami do 300km/h przemknęliśmy pociągiem w godzinę z Rzymu do Neapolu, aby zwiedzić Pompeje i zjeść pizzę neapolitanę! 

Ze stacji Napoli Centrale do Pompei najlepiej dojechać kolejką Circumvesuviana (stacja kolei regionalnych znajduje się poniżej stacji dalekobieżnych, na miejscu są kasy, gdzie kupuje się bilety - dzieci są bez zniżek) do stacji Pompei Scavi Villa Dei Misteri (37 min, 15 przystanków). Wejście na teren parku archeologicznego jest blisko stacji. 

My bilety mieliśmy kupione wcześniej przez oficjalną stronę internetową (bilety są na dany dzień, dowolna godzina wejścia, dzieci darmo). Bilety można też kupić w kasach na miejscu. 

Cokolwiek czytaliśmy o Pompejach nawet nie umywa się do tego, jakie wrażenie robią w realu! O ile zwiedzane wcześniej w Rzymie Forum Romanum oczywiście jest kompleksem zabytków światowej sławy, o tyle Pompeje przerastają wszelkie oczekiwania. Przede wszystkim niesamowita jest skala miasta, a także stopień zachowania ruin. Historii zasypania miasta przez wybuch Wezuwiusza w 79 r. n.e. chyba nie trzeba nikomu przedstawiać, natomiast faktycznie wulkaniczny pył, który zasypał w niemal jednej chwili miasto, sprawił, że zastygło ono w prawie niezmienionej postaci na tysiąclecia, aż pieczołowicie zostało odkryte przez archeologów.

Godzinami chodzi się pomiędzy uliczkami wyłożonymi, jak w starożytności, kamieniami, pomiędzy murami domów, warsztatów i sklepów. Wchodzi się do domów zwykłych mieszkańców, do pałaców bogatych obywateli, do miejsc użyteczności publicznej (teatry, amfiteatr, łaźnie) - w wielu z nich zachowały się nawet freski, płaskorzeźby, zdobienia filarów, itp. Tu nie trzeba wiele wyobraźni, aby poczuć się jak w czasach starożytności. 

Pompeje to hit dla dzieci - szczególnie młodszy, 9latek, znakomicie się tu odnalazł krążąc z zachwytem po labiryntach murów i budynków, nawet stwierdził, że czuje się jak Indiana Jones! 

W Pompejach spędziliśmy 4h, w istocie można by tu być cały dzień i pewnie wciąż czuć niedosyt, bo jest tu mnóstwo zakamarków do zwiedzania i poznawania.

W zwiedzaniu Pompei przydaje się mapka, którą można dostać przy bramkach wejściowych na teren parku archeologicznego, my również wspomagaliśmy się oficjalną apką MyPompei (nie ma w języku polskim, jest po angielsku), bo przy poszczególnych obiektach nie ma tabliczek z informacjami innymi niż tylko nazwa. 

Na terenie parku nie można jeść poza knajpką położoną przy forum.













Z Pompei wyszliśmy wyjściem przy Anfiteatro, aby przejść się jeszcze kilkaset metrów do Bazyliki Matki Bożej Różańcowej w Pompejach, związanej z kultem Ojca Pio i słynne z nowenny pompejańskiej. Oprócz jednak waloru religijnego, w Sanktuarium można wjechać windą na wieżę, skąd rozciąga się piękny widok na wykopaliska w Pompejach, Wezuwiusza i Zatokę Neapolitańską

Widok na Wezuwiusz i miasto z wieży Sanktuarium

Sanktuarium Matki Bożej Różańcowej w Pompejach


Wracaliśmy do Napoli Centrale kolejką ze stacji Pompei Santuario.

Drugi punkt naszego jednodniowego wypadu z Rzymu to spacer po Neapolu i oczywiście skosztowanie prawdziwej pizzy neapolitana. Na lepsze poznanie miasta nie mieliśmy już czasu, więc pokrążylismy po uliczkach, aby nieco poczuć ducha Neapolu. 

Słynie on z hałaśliwego ruchu ulicznego, a trafiliśmy nieświadomie akurat na dzień, gdy było wręcz ekstremalnie, bo miasto szykowało się do ważnego meczu piłkarskiego, więc od petard i dźwięku trąbek kibiców mało nie ogłuchliśmy. A na marginesie, wieczorem, już po powrocie do Rzymu, zorientowaliśmy się, że drużyna z Neapolu tym meczem zdobyła mistrzostwo Włoch po trzydziestu latach, więc wygląda na to, że odwiedziliśmy Neapol w ostatniej chwili przed wielkim świętowaniem, które w kolejnych dniach ponoć sparaliżowało miasto.

Na szczęście, jak wiadomo, pizza jest dobra na wszystko! Długo robiłam wcześniej research gdzie w Neapolu zjeść taką najprawdziwszą z prawdziwych i padło na Gino e Toto Sorbillo (via dei Tribunali, 32). Kolejka przed drzwiami była spora, ale system jest całkiem uporządkowany - przy wejściu siedzi dziewczyna prowadząca listę, na którą należy się zapisać i wtedy jest się wywoływanym, gdy zwolni się stolik (czekaliśmy ok. 30min), za to serwis w środku jest błyskawiczny. Pizza była taka, jak być powinna - cieniutka jak pergamin po środku, z grubymi brzegami, z soczystym sosem pomidorowym, odpowiednimi składnikami, mniam!
Katedra w Neapolu

Neapol w piłkarskich barwach klubowych


Komentarze

Copyright © Family Adventures